Jakub Mrożek, dodano: 13 stycznia 2012 r. w kategorii: Felietony
Zanim zaczniesz czytać ten artykuł, spójrz w kalendarz. Jaki mamy dziś dzień? Nie, nie chodzi o to, jaka ważna postać historyczna urodziła się lub zmarła, chociaż było ich całkiem sporo. Nie chodzi również o rocznicę żadnego doniosłego wydarzenia, bitwy, pokoju czy koronacji. Pisząc te słowa, nie mam również na myśli żadnego święta – wprawdzie mieszkańcy Togo obchodzą Dzień Wolności, ale kraj ów leży bardzo daleko od nas i, póki co, nie mam zamiaru o nim wspominać. Krótko mówiąc, ważny jest nie miesiąc – mój artykuł dotyczył będzie dnia tygodnia.
Tak, Drodzy Czytelnicy – dziś jest owiany grozą, tajemniczy i niezwykły dzień – piątek trzynastego. Powszechnie wiadomo, że za każdym razem, kiedy nadchodzi ta data, dzieją się straszne rzeczy. Wszystko, co ma szansę się nie udać, nie udaje się. Z nieba spadają fortepiany i kowadła, miażdżąc skulonych, przemykających wąskimi uliczkami, obawiających się o własne życie i jednocześnie niczego nieświadomych przechodniów. Maszyna losująca w Multi Multi zacina się albo po prostu nikt nie trafia kombinacji przynajmniej siedmiu poprawnych liczb. Dzieci nie chcą jeść, a w drodze do przedszkoli wszystkie co do jednego - jak północnokoreańscy żołnierze - potykają się o skórki od bananów. Wszyscy pilni uczniowie dostają tego dnia słabe oceny, nie udaje się żadna piątkowa impreza. Dobrze prowadzone firmy z niewiadomych przyczyn bankrutują, prowadzący zdrowy tryb życia ludzie znienacka chorują na raka. W sklepach kończą się zapasy naszych ulubionych czekoladowych batonów – nie uświadczymy również ani jednego słoika dżemu.
Wszystkie wyżej wymienione wydarzenia mają dwie cechy wspólne: po pierwsze – są bez wyjątku niesamowicie pechowe. Po drugie, co niemniej ważne – nie dzieją się. A już na pewno nie na taką skalę. Lęk związany z piątkiem trzynastego nie jest racjonalny, tak samo zresztą jak ten związany z czarnymi kotami, zbijaniem zwierciadeł czy przechodzeniem pod drabiną. Te i inne przesądy można z powodzeniem nazwać produktem ubocznym naszej budowanej przez wieki kultury, choć wiele z nich powstało całkiem niedawno. Wywodzą się one bowiem z różnych tradycji i rytuałów kultywowanych przez pewien okres czasu aż do momentu, w którym całkowicie straciły sens, lub z wierzeń i zabobonów, które sensu nie miały nigdy.
Jak to było z tym nieszczęsnym piątkiem?
Popularna geneza tegoż przesądu wiąże się z piątkiem 13. października 1307 roku, kiedy to król Francji Filip IV Piękny zarządził kasatę zakonu templariuszy, aresztując wszystkich jego członków pod zarzutem kultu szatana i innych niegodnych zakonników, bluźnierczych praktyk. W tym celu wykorzystano uprzedzenia wobec Zakonu Świątyni szerzone wcześniej przez inkwizycję, której jednak nie udało się nic zdziałać, gdyż zakonnicy podlegali bezpośrednio papieżowi. W ciągu jednego dnia, podczas niezwykle skomplikowanej logistycznie operacji, w kajdany zakuto ponad 15000 templariuszy. Tak naprawdę powody tej akcji politycznej były inne. Francuski król był zadłużony u zakonników i nie miał ochoty obciążać skarbu państwa kosztami spłaty tego kredytu. Poza tym, został przez nich pewien czas wcześniej obrażony, kiedy Zakon Świątyni odrzucił jego kandydaturę na honorowego członka. Filip miał również chrapkę na skarb templariuszy, który w roku 1306 widział na własne oczy, a którego nigdy nie udało mu się zdobyć. Najważniejszym powodem było jednak bezpośrednie zagrożenie ze strony templariuszy, którzy chcieli ustanowić w Langwedocji, stanowiącej część korony francuskiej, państwo zakonne. Jako że Filip IV był lepszym, bardziej pozbawionym skrupułów politykiem od Konrada Mazowieckiego, po prostu na to nie pozwolił, likwidując najlepiej uzbrojoną i wyszkoloną armię ówczesnej Europy.
Teoria ta funkcjonuje w kulturze – także tej masowej. Ja spotkałem się z nią po raz pierwszy czytając w szkole podstawowej komiks z Kaczorem Donaldem autorstwa Carla Barksa. Wykorzystał ją także Zbigniew Nienacki w jednej z powieści z serii „Pan Samochodzik”, jak również wielu innych twórców, których nie będę tu wymieniał. Jednakże przesąd związany z piątkiem trzynastego, a także jego bardziej zaawansowana forma – lęk przed tym dniem, czyli paraskewidekatriafobia – pojawiły się dopiero na początku XX w. Występują jedynie w tych krajach, których tradycja i kultura wywodzą się z Europy Zachodniej i Środkowej, a więc z ziem położonych nad Morzem Śródziemnym.
Strach przed tym dniem został oczywiście na wiele różnych sposobów wykorzystany w kulturze masowej. Jednym z pierwszych był film „Friday the 13th” Seana S. Cunninghama z 1980 roku – horror klasyfikowany jako slasher. Nie jest to z pewnością kino ambitne, jednakże w swoim czasie zdołało przyciągnąć przed ekrany kin wielu widzów spragnionych nieskażonej inteligencją rozrywki. Film od początku był słusznie mieszany z błotem przez krytyków, jednak ze względu na niezaprzeczalny klimat został po latach uznany za dzieło kultowe - epitetu tego stanowczo się w dzisiejszych czasach nadużywa. Obraz ów doczekał się wielu sequeli i remake’ów – ostatni powstał w roku 2009.
Niezwykłą popularność zdobył również niezbyt wyrafinowany żart, jakoby w roku 2010 Sylwester wypadał w piątek 13. Bez względu na absurdalność tego podejrzenia, w wielu sytuacjach udawało się wkręcić rozmówcę. Parę osób o przytomnych umysłach nie dało się mimo wszystko złapać w tę chytrą pułapkę, w porę spostrzegając, że wtedy musiałby on wypaść przed Świętami Bożego Narodzenia!
Jak często zmuszeni jesteśmy przeżywać ten okropny dzień?
Ze względu na niezbyt regularną ilość dni miesiąca, piątek 13. może każdego roku wypaść od jednego do trzech razy. Jak nietrudno zauważyć, pojawia się on, o dziwo, zawsze i tylko wtedy, kiedy pierwszym dniem miesiąca jest niedziela. Co niektórzy dopatrzą się w tym miejscy przynajmniej tuzina teorii spiskowych powiązanych z galaktycznym kodem, obcymi cywilizacjami, zimną wojną czy śmiercią Elvisa, który wprawdzie nie umarł ani w piątek, ani trzynastego dnia miesiąca, ale to nawiązanie zwykle bywa dobrym pomysłem. Przynajmniej wśród entuzjastów podobnych teorii. Co ciekawe, za każdym razem, kiedy piątek wypada 13. , czternasty to sobota, a piętnasty – niedziela. No już, nie wpadajcie w taką ekscytację, jakbym zdradzał Wam najgłębsze tajemnice ludzkości!
Osobliwą częstość występowania tej daty można udowodnić, dowód ów jest jednak bardzo prosty a zarazem zbyt długi, aby go tutaj zamieszczać. Wymaga wypisania dni tygodnia, którymi rozpoczynają się kolejne miesiące w roku zwykłym i przestępnym. Pozwala to dojść do wniosku, że każdy dzień tygodnia rozpoczyna przynajmniej jeden miesiąc, dzięki czemu zawsze pojawi się przynajmniej jeden feralny piątek, jak również pokazuje, że w roku występują trójki miesięcy zaczynających się tym samym dniem tygodnia.
Podczas tego obrotu Ziemi wokół Słońca, którego początek wielu z nas z pewnością bardzo uroczyście obchodziło dwa tygodnie temu, piątków trzynastego będzie aż trzy. Oprócz dnia dzisiejszego czeka nas on jeszcze w kwietniu i lipcu.
Wszystkim czytelnikom Staszic Kuriera życzę więc w tym dniu – a także każdym następnym – SZCZĘŚCIA. Wszak wszystko to, co nas spotyka, w większym stopniu zależy od nastawienia do życia niż czegokolwiek innego.
Powrót...